"Dzielmy się Dobrym Słowem" - ze środy XVII tyg. zw. (1.08.2007)

Johan Christof Weigel, Twarz Mojżesza, 1695, w: "Biblia ectypa". Pobrano ze strony: Pitt's Theology Library -http://www.pitts.emory.edu/woodcuts/1695Bibl/00005915.jpgTajemnica bliskości Pana

Wj 34,29-35; Ps 99; Mt 13,44-46

Mobilność oraz dążność Pana do bycia w sercu prowokuje Jego wyznawców do postawienia sobie pytania, na ile są gotowi przyjąć do centrum swego życia, myśli i działań, tak mobilnego, bogatego w miłość Boga. Na ile są gotowi pozwolić Mu, aby tę mobilność stopniowo inicjował, aby tę siłę życia etapami w człowieku potęgował, a na ile człowiek tylko i wyłącznie zachwyciwszy się żywotnością Pana, chciałby ją mieć od razu, przez co nie posiądzie jej w ogóle. Kiedy dziś słuchamy słowa Bożego i wchodzimy w nie w kluczu mobilnej miłości Pana, przed naszymi oczami stają trzy obrazy: Mojżesz, skarb i kupiec poszukujący pięknych pereł.

Panie, ogarnij swoim miłosierdziem to, co jest naszą słabością, znużeniem, zmęczeniem, to, co sprawia, że nasza świadomość jest osłabiona. Miej miłosierdzie dla nas i przemawiając do naszych serc, dotykaj ich swoim słowem, budź działaniem Świętego Ducha.

Pan Bóg jest mobilny. Oczekuje mobilności od swoich wyznawców. Ta mobilność to ekspresja, siła mądrej, dojrzałej, obdarowującej miłości, dostosowującej się do niewypowiedzianej sytuacji osoby kochanej. Miłość nie znosi powierzchowności i nie ustąpi, aż dotrze do centrum serca, bo to jest godne miejsce dla miłości. Każde inne profanuje ją.

Mobilność oraz dążność Pana do bycia w sercu prowokuje Jego wyznawców do postawienia sobie pytania, na ile są gotowi przyjąć do centrum swego życia, myśli i działań, tak mobilnego, bogatego w miłość Boga. Na ile są gotowi pozwolić Mu, aby tę mobilność stopniowo inicjował, aby tę siłę życia etapami w człowieku potęgował, a na ile człowiek tylko i wyłącznie zachwyciwszy się żywotnością Pana, chciałby ją mieć od razu, przez co nie posiądzie jej w ogóle.

Kiedy dziś słuchamy słowa Bożego i wchodzimy w nie w kluczu mobilnej miłości Pana, przed naszymi oczami stają trzy obrazy: Mojżesz, skarb i kupiec poszukujący pięknych pereł.

Przyjrzyjmy się tej rzeczywistości charakteryzującej mobilność Pana i rozważmy ją.

Mojżesz głęboko zaangażował się sercem w dialog z Panem. Nawet nie wie o tym, że widać to na zewnątrz.

Gdy Mojżesz zstępował z góry Synaj z dwiema tablicami Świadectwa w ręku, nie wiedział, że skóra na jego twarzy promieniała na skutek rozmowy z Panem.

Tak jest z każdym, kto potraktował poważnie, to znaczy z serca, bliskość Pana. Tak jest z każdym, kto wie, że Bóg jest mobilny, żywy i tak się angażuje w relację z Nim, że nawet później nie dostrzega, że widać na zewnątrz, jak z niego promieniuje Pan, z którym się spotyka.

Gdy Aaron i synowie Izraela zobaczyli Mojżesza z dala i ujrzeli, że skóra na jego twarzy promienieje, bali się zbliżyć do niego.

Rzeczywiście, ogromny szacunek budzą w nas prorocy, osoby autentycznie przesiąknięte Bogiem, głęboko Nim żyjące.

Pan Bóg dał nam łaskę zbliżenia się do Sługi Bożego Jana Pawła II, kiedy żył – łaskę spotkania proroka. W jego osobie doświadczyliśmy bliskości Boga. Kiedy podszedłem do Ojca Świętego, powiedziałem i wcale nie wynikało to z chęci zaimponowania: Ojcze Święty, przywiozłem ci młodzież. Pan Bóg dał łaskę rozmowy i patrzenia w oczy kogoś, kto budził ogromny szacunek, ale i poczucie niezwykłej bliskości Pana. To nie był tylko jakiś dobry człowiek. To była świętość, tryskająca z oczu Sługi Bożego Jana Pawła II. Otrzymałem łaskę wypowiedzenia słów: Ojcze Święty, pozdrawia cię młodzież poznająca Pana w Piśmie Świętym. Kochamy cię całym sercem i modlimy się za ciebie. Wzrok Ojca Świętego i moment spojrzenia w jego pełne pokoju oczy, zostawiły we mnie ogromny ślad. Nie czułem się skrępowany ani sparaliżowany strachem, co też jest łaską. Wiedziałem, że prowadzi nas Duch Święty i że ten krótki dialog jest spływającą obficie megałaską, przeznaczoną nie tylko dla mnie. Doświadczyliśmy bliskości Pana, który przemawiał w Słudze Bożym Janie Pawle II przez cierpienie, ale i przez głęboki pokój. Z jego ust padły krótkie słowa: Dziękuję, pozdrawiam i błogosławię.

Obecność Pana w osobach naznaczonych szczególnym charyzmatem może w jakiś sposób krępować. Przez pewien czas nie byłem przekonany, że dojdzie do spotkania z Janem Pawłem. Towarzyszyło mi niedowierzanie, strach. Było drżenie związane z szacunkiem wobec tego wydarzenia oraz niegodnością tego, że się jest tak blisko. Ale pojawiło się też zobowiązanie: jest się blisko, aby w Panu być bliżej innych.

Gdy Mojżesz przywołał tych, którzy bali się zbliżyć do niego, oni przyszli i rozmawiał z nimi. Potem przyszli także i synowie Izraela, a on dawał im polecenia, powierzone mu przez Pana na górze Synaj.

To właśnie jest sens charyzmatu Sługi Bożego Jana Pawła II i każdego z nas – mamy nim służyć. Mamy w Panu przekazywać prawdy wpisane głęboko w słowo. To jest sens charyzmatu: nie skupiać na sobie. On dawał im polecenia, powierzone mu przez Pana. Cudowne słowo: powierzone, zawierzone. Pan powierzył Mojżeszowi słowo, zaufał, że przekaże je dalej.

Gdy Mojżesz zakończył z nimi rozmowę, nałożył zasłonę na twarz. Ilekroć Mojżesz wchodził przed oblicze Pana na rozmowę z Nim, zdejmował zasłonę aż do wyjścia.

Musi być jakaś granica. Nie wolno jej przekraczać. Jest to granica związana ze słuchaczami, ale także z osobą mówiącego w imię Pana. Co to za granica? – Jest nią pokora wobec daru złożonego przez Boga w ludzkich sercach. Pokora jest płaszczyzną spotkania Boga w świecie, w innych osobach. Ksiądz głoszący słowo ma być pokorny wobec prawdy powierzonej mu przez Pana. Słuchacze także są wezwani do pokory wobec przekazywanych im treści, a także wobec innych charyzmatów. Nie wolno przekraczać tej granicy. Nie wolno zrywać zasłony intymności charyzmatu, tajemnicy charyzmatu, który Pan złożył w człowieku. Złożył w tobie, droga siostro i drogi bracie – nie wolno księdzu zrywać tej zasłony. Złożył we mnie jako prezbiterze – nikomu nie wolno zrywać tej zasłony. Dlatego w kontekście dzisiejszego słowa – z całą miłością, która w tych słowach jest zawarta – nie tolerujemy kumpelstwa wobec tajemnicy obecności Boga w człowieku. Odnosi się to zarówno do księdza, jak i do każdej osoby. Nie wolno księdzu z góry traktować swoich braci i sióstr – i odwrotnie – bo jeżeli kogoś traktujemy z góry, to zdzieramy zasłonę, przekraczamy tajemnicę.

Spotkanie z Bogiem zawsze jest tajemnicą. Prawdy o niej nie da się do końca wypowiedzieć, niekiedy można ją zobaczyć w poruszeniu czy w przeżyciu wypisanym, wymalowanym przez blask słońca na twarzy. Mamy ją kontemplować, to znaczy przed nią klękać. Przed moim kapłaństwem klękam – mówił ks. Twardowski.

Klękaj przed tajemnicą przyjścia Pana do ciebie, droga siostro i drogi bracie, w sakramencie małżeństwa. Tam jest Pan. Nie wolno ci zrywać tej zasłony, bo zawłaszczysz współmałżonka dla siebie, będziesz nad nim panować. To jest tajemnica obecności Boga pośród was, który powierza wam zadanie przekazania życia, troski o życie, a nie zawłaszczenia go. Powinno się kontemplować to i klękać przed tym, że tak cudownie Bóg zadbał o życie na ziemi. Że wybrał ciebie, mamo, tato, do przekazania życia następnemu pokoleniu. To jest tajemnica, wobec której powinniście klękać codziennie i dziękować za ten dar. To tajemnica, że życie pielęgnowane przez Boga w sakramencie małżeństwa, w rodzinie, jest Mu szczególnie bliskie. Odnosi się to szczególnie do życia kruchego, słabego, bardziej wrażliwego, mniej odpornego na ataki. Przed tą tajemnicą trzeba klękać i szukać tam Pana.

Oczywiście należy to rozpatrywać na wielu poziomach. Dzieci też powinny klękać przed tajemnicą życia otrzymanego od Boga przez rodziców. Szacunek za przekazane życie wyrażany rodzicom ma sens, jeśli jest odnoszony do Boga.

Pan Bóg zawierzył rodzicom wychowanie dzieci. Powołaliście do życia, drodzy małżonkowie, nową nieskończoność – mówił Karol Rahner. Tym życiem można się albo wiecznie cieszyć albo nad nim wiecznie rozpaczać. Głęboką radością Serca Pana ma stać się moment, w którym razem przed Nim klękniecie po drugiej stronie i podziękujecie: Dziękuję Ci, Panie, za moją córkę, mojego syna. Dziękuję Ci za moich rodziców. Ten moment ma się stać głęboką radością. Pan Bóg robi wszystko, żeby tak było.

Wiemy, że Mojżesz, przy całej bliskości Pana, nie uchronił się przed słabością, przed zwątpieniem w miłosierdzie, które może jeszcze dalej trwać. Chodzi o moment, kiedy uderzył laską w skałę. Wiemy, że przez to Pan Bóg musiał niejako cerować dziurę wyrwaną przez Mojżesza. Pan Bóg ceruje dziurę po tym, co uczynił Mojżesz.

Moi drodzy, w domach, w których nie klęka się przed tajemnicą życia i sakramentu, Pan Bóg też ceruje dziury. Posyła osoby, przez które będzie dawał tę potrzebną, mobilną miłość. Warto o tym pamiętać, szczególnie kiedy nie ma się – mówiąc bardzo delikatnie i niezwykle oględnie – najradośniejszych wspomnień z relacji ze swoim dzieckiem, z mamą, z tatą. Pan Bóg ceruje dziury i trzeba pytać siebie samego, gdzie Pan wziął igłę, nitkę i cerował dziury?

Gdzie ceruje?

Przez kogo teraz Pan posyła mi siłę, rekompensuje straty, bo została zerwana zasłona?

Tajemnica bliskości Pana wymaga od człowieka wysiłku. Wymaga ofiar. Wymaga ogromnych nakładów. Nie tylko zasłon, ale i pokory, przez którą najskuteczniej można trafić do serca. Z tego względu Chrystus, opowiadający kolejne przypowieści, posługuje się przykładem ze skarbem i z kupcem poszukującym pereł. Alessandro Pronzato odkrył, że królestwo niebieskie podobne jest w pierwszym ujęciu do skarbu, a w drugim do kupca, a nie do pięknej perły. Podobne jest do kupca poszukującego pereł.

Pierwszy obraz to skarb ukryty w roli. Rzeczywiście, pełnia naszego życia ukryta jest w Chrystusie. Jeśli nie nawiązujemy bliskiej relacji z Chrystusem, to wegetujemy. Ten stan przynosi czasem jakąś radość, uśmiech, ale nasze życie ukryte jest w Chrystusie.

Zauważmy, że kiedy człowiek podejmuje wysiłek rozważania Bożego słowa, Bożej mądrości, to ten trud różni się od tego, jaki podejmuje, kiedy czyta coś, co do Boga nie doprowadza. Po trudzie dotarcia do ukrytego skarbu mamy pokój serca, jest mądrość. Nawet jak przychodzi znużenie, to ma ono inny kształt i inaczej przebiega niż wtedy, kiedy uganiamy się za głupotami. Przeliczmy rzetelnie czas poświęcony na modlitwę i ten zmarnowany, w którym zajmowaliśmy się bzdurami… Jaki jest efekt tamtego, a jaki tego?… Jaki efekt daje poświęcenie, by dojść do skarbu ukrytego w roli? Ile pokoju potrafi wprowadzić w serce... Skarb ukryty w roli…

Znalazł go pewien człowiek, i ukrył ponownie. Potrzebne jest przemyślenie, wejście głębiej, przetrawienie, rozważenie, ukrycie w sobie, szukanie w sobie działania tego skarbu.

Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę. To wymaga, to kosztuje, bo to nie jest podróbka. Człowiek sprzedał wszystko, co miał. Ze względu na Chrystusa wyzułem się ze wszystkiego – mówi św. Paweł – uznałem za straty, bylebym Jego pozyskał.

Na ile poświęcam się, angażuję, wysilam się – usiłujcie doświadczyć Chrystusa, który przeze mnie przemawia – a na ile czekam na jakiegoś gotowca?

Mamy dziś położony akcent na wysiłek, na poświęcenie, które jest niezbędne.

Dalej Chrystus porównuje królestwo niebieskie do kupca poszukującego pięknych pereł. Kupiec poszukuje. Rzeczywistość królestwa Bożego to nie tylko rzeczy, ale przede wszystkim działanie w osobie, która poszukuje, nie kibicuje, lecz ogląda, przysłuchuje się, coś zanotuje, poszukuje przede wszystkim w sobie. Pan chce przeorać serce.

Gdy znalazł jedną, drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją.

Trwanie i wytrwanie przy skarbie, jaki otrzymuje w słowie i w działaniu Boga w nas, jest wymagające. Dzieje się tak dlatego, że sami jesteśmy słabi i każde pójście na łatwiznę kończy się wykolejeniem. Łatwizna spłyca. To, co trudne i wymagające poświęceń, staje się trwałe, zostaje.

Pan Bóg jest głębią, jest mobilną, dynamiczną miłością i nie zgodzi się na obcowanie na płaszczyźnie powierzchowności. Będzie dobijał się do naszego serca i apelował o to, abyśmy także byli mobilni, abyśmy nie spali, ale aktywizowali w sobie te siły, które są, podejmowali trud wejścia w głębszą relację, wejścia w życie, bo słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem, Ty masz słowa życia wiecznego.

Na ile, droga siostro i drogi bracie, podejmujemy trud wchodzenia głębiej?

Na ile zażyłość z Panem dotyka już naszej intymności, czyli tego, co głęboko ukryte w glebie?

Na ile zażyłość z Panem dotyka naszych tajemniczych, delikatnych strun, najgłębszych pokładów, a na ile zbywam Go powierzchownością?

Intymność, której Pan ma prawo się dopominać – i dopomina się – to właściwe miejsce dla miłości, bo jeżeli On ma nas przemieniać, to od wewnątrz. Intymność rodzi życie. Intymne spotkanie dwóch osób – męża i żony – jest momentem przekazania życia. Słowo też potrzebuje intymności, zasłony, czuwania, klęczenia. Potrzebuje czasem nocy.

Panie, który rozpraszasz noc światłem swojego słowa, wejrzyj na nas, którzy przychodząc do Ciebie, pragniemy Twojej bliskości. Spraw, abyśmy naszą bliskość najpełniej zaangażowali, abyśmy sprzedali, zmarnowali, uznali wszystko, co mamy, za straty, byleby Ciebie pozyskać i wejść z Tobą w najgłębszą relację, mając cierpliwość i przekonanie, że w pełni będzie to miało miejsce w niebie. Że dochodzimy do tego stopniowo.

Pozdrawiam w mocy miłości Pana –

ks. Leszek Starczewski