Zemsta Boga
Jr 11,18-20; Ps 7; J 7,40-53
Panie, nie daj naszym sercom ugrzęznąć w przyzwyczajeniu, powierzchowności, rutynie i powtarzaniu sobie, że już to słyszeliśmy. Nie daj, Panie, abyśmy w tej chwili trzymali się czego innego niż wypowiedzianego przez Ciebie Słowa i obecności w Duchu Świętym, którą nas obdarzasz. Daj nam łaskę pokory, abyśmy potrafili przyjąć Twoją pokorę i mądrość zesłaną w Słowie.
Przyłapujemy proroka Jeremiasza na swego rodzaju niewiedzy, którą wyznaje w przypływie ogromnej szczerości serca – niewiedzy bardzo niebezpiecznej, bo grożącej mu śmiercią.
Pan mnie pouczył i dowiedziałem się; wtedy przejrzałem ich postępki. Ja zaś jak baranek oswojony, którego prowadzą na rzeź, nie wiedziałem, że powzięli przeciw mnie zgubne plany.
Jesteśmy z Jeremiaszem w sytuacji bardzo mocno dotykającej Narodu Wybranego, bo przymierze zawarte z Bogiem jest non stop łamane – przede wszystkim przez wprowadzanie bałwochwalczego kultu, czyli innych bogów. Jest łamane również przez to, że ludzie po prostu nic sobie z niego nie robią... Ochrzcili na swój sposób swój styl życia, uznali go za normalny. No bez przesady... Jakaś wiara w jednego Boga?... Pobudowali fałszywe bóstwa, oddawali im cześć.
Jesteśmy świadkami sytuacji, w której Pan Bóg nie przestaje się odzywać. Czyni to właśnie przez Jeremiasza. Znamy go jako człowieka bardzo wrażliwego, czyli trudnego do pochwycenia przez – mówiąc po ludzku – równie wrażliwego Boga. Trudno jest zdobyć człowieka wrażliwego do bardzo trudnych zadań. Trudno jest go przekonać.
Pan Bóg podejmuje walkę w sercu Jeremiasza i to walkę tak mocną, że prorok doprowadzony jest wręcz do ostateczności, kiedy przeklina dzień swoich narodzin, kiedy mu się żyć odechciewa, kiedy go wszyscy prześladują, kiedy głosi Słowo i nie widzi, aby się ktoś nim przejmował, czy pod jego wpływem zmieniał. Jednak szczerze mówi Bogu o swoim zniechęceniu. Szczerze też jest przez Boga wezwany do nawrócenia.
Jesteśmy świadkami sytuacji, w której Pan Bóg nie milczy. Odzywa się – Jego ustami jest Jeremiasz, który idzie i wypomina ludziom występki. W czasie swoich kazań nie mówi czego bądź, tylko dotyka rzeczywistych problemów, wypominając ludowi niewierność, bo niebywałe rzeczy się dzieją. Naród, który modli się pozornie, nie widzi efektów modlitwy. Nagle okazuje się, że przymierze, które Bóg obiecał wypełnić, zupełnie nie ma przełożenia na konkrety życia, nie widać efektu, błogosławieństwa, które Pan poprzysiągł dochować. Nie widać tego... Gdzie to jest? Wręcz przeciwnie, ziemia przestaje być bezpieczna, grozi najazd, grozi uprowadzenie, grozi wojna.
Jeremiasz mówi o Bogu, a tu się nic nie zmienia. Mało tego, nawet najbliżsi – ci, z którymi się wychował, współpracował – okazują się największymi wrogami, bo przecież mowa jest o mieszkańcach jego rodzinnej miejscowości Anatot, nastających na jego życie. Nawet ziomkowie go nie akceptują. Już nie jest przez nikogo rozumiany.
Tragedia ludu objawia się na dwa sposoby. Pierwszy jest taki, że chociaż lud składa ofiary i upatruje sił tam, gdzie ich nie ma, czyli w bóstwach pogańskich, to nie dość, że im to nie pomoże, to jeszcze zaszkodzi. Nie dość, że odejście od Pana Boga nie pomoże, to jeszcze zaszkodzi. Lud przeżyje zawstydzenie, ale nie będzie to tylko wstyd, lecz po prostu ruina. Dużą większą tragedią jest to, że nagle Pan Bóg dopuszcza taką sytuację, w której zabrania prorokowi modlić się za tych ludzi. Ty zaś nie wstawiaj się za tym narodem i nie zanoś za niego błagalnych modłów, bo ich nie wysłucham, gdy będą do Mnie wołać w czasie swego nieszczęścia. (Jr 11,14)
Oczywiście decyzja Pana Boga jest przemyślana i jak zawsze mocna w mądrej miłości, która dostosowuje się do sytuacji człowieka i wybiera takie środki mogące jeszcze pomóc. Pan zabrania prorokowi modlić się za lud. Wyrazi to w innym miejscu, mówiąc, że nawet prorok i kapłan niczego nie pojmując, błąkają się po kraju. Nikt nie wie, jak to skomentować, jak się odnieść do tego, co się dzieje.
Jednak Jeremiasz, dowiadując się o zamiarach Boga i poznając wciąż Pana przez poruszenia swojego serca, nie traci ufności. Mówi: Pan Zastępów jest sprawiedliwym sędzią.
Pan to przemyślał. On naprawdę wie, w jaki sposób do człowieka dotrzeć. Jeżeli trzeba zamknąć niebo na wołanie ziemi, to Pan je zamknie. Jeżeli trzeba sprowadzić suszę, jeżeli trzeba dopuścić konsekwencję zerwania przymierza – uczyni to. Błogosławieństwo spływa na tych, którzy czerpią miłość, a jeżeli ją kradną albo kupują, szukają jej tam, gdzie jej nie ma, to nie ma i błogosławieństwa. Jeżeli trzeba zamknąć niebo na wołanie ziemi, jeżeli trzeba zemsty Boga, to ona będzie, bo sprawy zaszły tak daleko.
Pan Zastępów jest sprawiedliwym sędzią, bada sumienie i serce w tym czasie. Przysłuchuje się temu, co się wtedy wyprawia. Oczyszcza i pielęgnuje. Co z tego serca wydobędzie się wtedy, niech wyjdzie. Jeżeli człowiek duchowo miałby zwymiotować – a mówiąc słowami Apokalipsy: wyrzygać brzydotę swojego grzechu, niech to zrobi! Niech ta cisza, niech ta oznaka milczenia nieba, będzie dopuszczona. Niech będzie dopuszczona!
Jeremiasz poznaje Pana, a przez to pozwala i nam Go poznać. Przecież to nie są Słowa, mówiące tylko o wydarzeniach z przeszłości, ale Słowa skierowane do dzisiejszego człowieka, do mnie, do naszego narodu, nawet gdy naród, człowiek, pluje na nie. To są Słowa życia! Jeżeli Pan Bóg daje nam się poznać przez Jeremiasza, to poznajmy Go.
Chciałbym zobaczyć Twoją zemstę nad nimi, albowiem Tobie powierzam swoją sprawę.
Jeremiasz wie, jaki jest sposób na przekleństwo odrzucenia Boga – powierzyć Mu się dalej.
Panie, mój Boże, Tobie zaufałem – wyznaje psalmista. Do Ciebie się uciekam. Uciekam! Przypomnijmy tu słowa Piotra apostoła: Ratujcie się z tego przewrotnego pokolenia, myślenia, z tych podstępów.
Do Ciebie się uciekam, wybaw mnie i uwolnij od wszystkich prześladowców, zanim jak lew ktoś nie porwie i nie rozszarpie mej duszy, gdy zabraknie wybawcy. Póki czas, gromadźmy się przy Nim. Póki bije nam serce.
Panie, przyznaj mi słuszność według mej sprawiedliwości i niewinności, która jest we mnie. Boże sprawiedliwy, który przenikasz serca i sumienia.
Droga siostro i drogi bracie, Pan Bóg bada moje serce, jako księdza, i twoje serce, jako mamy, babci, córki, męża, dziadka. Bada! Nigdy Pan nie dopuszcza takich wydarzeń, które miałyby nam odebrać nadzieję, ale takie, które tę nadzieję będą badać, próbować, żeby nie było tak, że w mowie jestem blisko, a sercem daleko od Boga. To jest czas łaski – niebo zamknięte na wołanie o twoje zdrowie, rozwiązanie problemów, o podniesienie na duchu. To jest czas łaski!
Jak bardzo Pan wyróżnia, kiedy w okresie Wielkiego Postu, a szczególnie od V Niedzieli Męki Pańskiej, która się właśnie zaczyna – w tym wyjątkowym czasie przygotowania – dopuszcza jakieś trudności. Jeżeli idziesz za Nim, to będziesz kroczyć po krwawych śladach. To jest błogosławieństwo przez świat nazywane głupstwem, chorobą psychiczną, marnowaniem czasu.
Pamiętam opowieść pewnej żony o tym, że nie dość, że mąż sprawia tyle bólu przez swój nałóg pijaństwa, to jeszcze przyszedł upity jak zwierzę w Wielki Piątek. A przecież światło wiary, szalonej wiary, głupiej w oczach świata, podpowiada, że jest to wyróżnienie. Światło wiary, które ma też rozum i które nie pochwala takiego postępku, nie mówi, że to jest czyn dobry, tak wyszło... Jest to światło wiary, dotykające wtedy najmocniej bólu, bo dotykające najczulszych strun serca.
Jeremiasz jest w sytuacji zagrożenia życia. Lada chwila pojawią się prześladowania, upokorzenie, ale jest gotowy szeptać, że zaufał i tę ufność dalej pokłada w Bogu.
Tobie powierzam swoją sprawę. Nie roztrząsa z innej strony, tylko: Tobie powierzam swoją sprawę.
Chciałbym zobaczyć Twoją zemstę nad nim. To zdanie może wstrząsnąć, gdy patrzymy na nie powierzchownie w świetle Nowego Testamentu. Jaka jest zemsta Boga? Przypomnijmy to z całą mocą: Bóg zemścił się swoim Synem, Jezusem Chrystusem. To jest zemsta Boga! Ukrzyżowaniem, cierpieniem, śmiercią Jezusa – tak się zemścił, odegrał Bóg.
Oczywiście Jezus Chrystus – ta zemsta Boga nad człowiekiem, nad grzesznością, nad łamaniem przymierza – jest znakiem sprzeciwu. To nie jest Ktoś, o kim ciągle będą dobrze mówić. To nie jest Ktoś, kogo pomysły będą ciągle w modzie, na topie, a już szczególnie Jego pomysł z Kościołem. To jest Ktoś, o kim będzie się mówić różnie, Kto spowoduje rozdwojenie, roztrojenie, doprowadzi do sytuacji profanowania, ukrzyżowania, deptania dalej. Będą takie sytuacje!
Pojawią się okoliczności, które stały się doświadczeniem strażników, kapłanów, faryzeuszy. Słyszeliśmy o nich w dzisiejszej Ewangelii. Powstało rozdwojenie. Jedni mówili: To jest Mesjasz. Inni: Nie, przecież Mesjasz nie może przyjść z Galilei... Niedoinformowanie... Pismo mówi, że ma pochodzić z miasteczka Betlejem. Nawet tego nie wiedzą, nie badają człowieka, nie pozwolą Mu się wypowiedzieć... Za chwilę nastąpi sfingowany proces... Ważne, żeby dotrzymać swojego zdania, swoje przeforsować.
«Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak Ten człowiek przemawia». A używając języka Jeremiasza: Tak się mści Bóg! Będzie rozdwojenie.
Tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty.
Faryzeusze ciągle otrzymują znaki, ciągle Jezus wchodzi z nimi w dysputy, rozmawia, dostosowuje się do ich poziomu myślenia, próbuje wykazać, że jest Synem Ojca, posłanym Zbawicielem, że właśnie na Niego wskazywał Mojżesz, że Jego Osoba wypełnia Pismo. Dopasowuje ten język do poziomu faryzeuszy, ale ich nie zmusi. Nie zmusi!
Jakiego języka używa Pan w tych dniach wobec ciebie, siostro, bracie?
W jakich wydarzeniach dał ci o Sobie znak? Przez co przyszedł?
Czy mieliśmy czas, żeby porozmawiać z Panem o wydarzeniach, przez które zwrócił nam uwagę na Siebie?
W czym Pan – jak Jeremiaszowi – przetarł ci, siostro, bracie, oczy i pokazał, co się szykuje, co się dzieje, gdzie trzeba uważać?
Pan mnie pouczył i dowiedziałem się.
Czy dałaś się uczyć, droga siostro i drogi bracie? Pozwoliłeś, posłuchałeś?
Tak bardzo Pan nad nami pracuje – pracuje z miłości. Jeśli nam coś mówi, to czyni to z miłości. Jak stawia nam pytania, to stawia je z miłości. Jak zamyka niebo, to zamyka je z miłości. Może trzeba poobijać się po pustym pokoju w głuchocie... Może trzeba iść, jak baranek oswojony wobec strzygących go, którego prowadzą na rzeź... Może trzeba... W tych dniach, miesiącach, tygodniach jakoś szczególniej.
Słowo chce wywołać w nas wyznanie psalmisty, wyznanie Jeremiasza: Tobie powierzam swoją sprawę. Tobie ponownie mówię: ufam i robię to, co mogę robić. Nie – ufam i rozkładam ręce, ale – ufam i robię to, co mogę zrobić w danej chwili. Podejmuję swoje obowiązki tak, jak umiem. Z sercem cięższym o trzy tony, ale podejmuję.
Nie są to słowa oskarżenia, bo tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego; każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne. Każdy, kto pozwoli na wywołanie wiary z jego serca, wchodzi na ścieżkę prowadzącą do życia wiecznego, nawet, kiedy trzeba przejść przez krzyż, a przecież umieranie boli – umieranie dla grzechu, umieranie, kiedy trzeba odkryć przed Panem swoje niecne zamiary. Umieranie, kiedy podczas słuchania Ewangelii trzeba powiedzieć: Ja jestem faryzeuszem. O mnie mówi Pismo. We mnie drzemie faryzeusz.
Rozeszli się każdy do swego domu. Po konflikcie czy po rozmowie, którą zakończyli, sprowadzając ją właściwie do absurdu, kiedy Nikodem zapytał: «Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha i zbada, co czyni?» Odpowiedzieli mu: «Czy i ty jesteś z Galilei? Czy i ty chcesz teraz coś wymyślić? Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei ».
My też powrócimy do naszej codzienności – takiej, jaka ona jest. W naszym domu, we wszystkich sytuacjach, wydarzeniach, obecny jest Chrystus – zemsta Boga.
Jego ogromnym pragnieniem jest to, abyśmy przyjęli to Słowo, abyśmy uwierzyli w działanie Jego miłości, która trudno przebija się przez krzyż, śmierć, grób, cierpienie, chorobę, odkrycie swojej słabości, ale przebija się ze światłem nadziei, nazywa z precyzją do kropli łez, kropli krwi mój grzech, aby go oczyścić. Wydobywa mnie z błotnego grzęzawiska, z syfu, z szamba grzechu, z podłości. A to boli, cuchnie, ropieje... Po to, aby mnie oczyścić.
To jest zemsta Boga. To jest prowokacja Słowa do tego, by wierzyć Mu dalej, by dalej Mu powierzać swoją sprawę, swoje życia, wydarzenia, by Go dostrzec, by wiedzieć, że żyjemy w środowisku, które często nawet czasu nie znajduje, a już na pewno powagi na to, żeby rozważać Słowo, wejść w nie głębiej. To środowisko moich braci i sióstr, których nie mam prawa potępiać.
Przyłapaliśmy Jeremiasza na odkryciu. Może dzisiaj przyłapaliśmy też siebie samych na odkryciu czegoś w sobie, w swoich sercach? Odkryciu, które pod wpływem Słowa głoszonego przez Pana, ma budzić wiarę w to, że Pan dokonuje w nas tych dzieł z miłości większej od śmierci, i że Pan jest sprawiedliwym sędzią, bada sumienie i serce. Wie, ile człowiek może, i nie wychyli się ani o milimetr z doświadczeniem, cierpieniem, które by nam zaszkodziło. Powiedzmy dobitnie: nie wychyli się ani o milimetr!
Czemu służą te słowa? – Mają wywołać wiarę, że tak jest, że taka jest zemsta Boga nad człowiekiem – Jego Syn, Jezus Chrystus. Chcą ugruntować w nas przekonanie, że cokolwiek się dzieje, mam powierzać moją sprawę Panu!
Pozdrawiam w Panu –
ks. Leszek Starczewski