"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Zesłania Ducha Świętego (27.05.2007)

Jean II Restout, Pentecost, 1732, Muzeum Louvre, Paruż. Połączono ze stroną: WGA - http://www.wga.hu/art/r/restout/pentecos.jpgSiła do życia

Dz 2,1-11; Ps 104; 1 Kor 12,3b-7.12-13; J 20,19-23

Dziś dopełnia się tajemnica przejścia Jezusa ze śmierci do życia – nie w dniu zmartwychwstania, ale w Zesłanie Świętego Ducha.

Dlaczego akurat dziś? – Z prostej przyczyny. Całość zabiegów Chrystusa o to, by człowiek zauważył, że miłość potrafi zmienić serce, wyraziła się w Jego stylu życia, sposobie patrzenia na świat, postrzegania różnych zjawisk, mówienia o Bogu, reagowania na ludzi – szczególnie tych, którzy nie radzą sobie z życiem. Objawiła się przez cierpienie, masakrę krzyża, złożenie do grobu, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie. Pozostało jeszcze święte napięcie, czy to wszystko zostanie rzeczywiście przyjęte, zaakceptowane przez Ojca. Czy Ojcu chodziło o przejście przez taki, a nie inny wymiar przyjmowania i odrzucania miłości, którą w swoim Synu zaoferował światu?

Decyzja Ojca i święte napięcie mogło się wyrazić przez dar kontynuowania historii miłości, przez to, że miłości nie da się zresetować, nie da się odinstalować serca człowieka. Miłość ma wymiar wieczny.

Zesłanie Ducha Świętego to potwierdzenie, że się udało, że jest nadzieja, są siły nawet wówczas, kiedy wydaje się, że człowiek jest bezradny wobec twardej rzeczywistości codziennego życia. Kto nie doświadcza w życiu różnych stresów?... Każdy przechodzi przez jakieś trudności. Ale od momentu zesłania Ducha Świętego nie ma problemu, którego Bóg rozwiązać by nie mógł, jeżeli współdziała z Nim człowiek.

Kim jest Duch Święty? – O ogromnej roli i znaczeniu Ducha Świętego mówi wstrząsający tekst jednego z ojców Kościoła, św. Grzegorza z Nyssy, który mówił: Jeżeli Bogu zabierze się Świętego Ducha, to, co pozostanie, nie jest już Bogiem, tylko trupem. Mocne słowa. Potrzebujemy dziś mocnych słów – mocnych nie jakimiś pustymi obietnicami, popisem oratorskim, mądrością ludzką, nowinkami prasowymi, ale mocnych Duchem Świętym. Te mocne słowa uprzytamniają wszystkim chcącym ich słuchać bardzo ważną prawdę: jeżeli Bóg bez Ducha jest trupem, to świat jest bezładem i pustkowiem. Życie człowieka to tylko cierń i nędze, jeśli zabraknie działania Świętego Ducha.

Duch Święty to ogromna i życiodajna moc, której Bóg nie zawłaszczył dla siebie, ale którą obficie rozdaje, a dziś, kiedy liturgicznie wchodzimy w tajemnicę zesłania Ducha Świętego, intensywniej chce nią napełnić ludzi z wiarą gromadzących się na Eucharystii, przychodzących doświadczyć obecności żywego Boga. Ojciec dziś w sposób szczególny rozlewa, rozdaje dary swojego Ducha. Bóg nie zawłaszczył Go dla siebie. Chce udzielać i udziela Go wszystkim, którzy przez wiarę zbliżają się do Niego.

Odkrywamy, że dar Świętego Ducha, to dar Jezusa, czyli kogoś, kto już przeszedł przez śmierć i widzi, co jest za zakrętem drogi. On wyrwał się więzom potwornej śmierci, niepokojom, lękom, zniechęceniom, każdemu grzechowi. To jest nasz Pan. To nie jest właściciel upadającej firmy pogrzebowej (nieraz można odnieść takie wrażenie, kiedy patrzy się na uczestników niedzielnej Eucharystii – jak na stypie pogrzebowej, zero radości ). Nie przychodzimy na Eucharystię, aby fetować właściciela upadającej firmy ani trupa, ale żyjącego Chrystusa, obecnego w tajemniczy, bo związany z działaniem Świętego Ducha sposób, w prostocie znaków. Tak Bóg uprościł swoją obecność, żeby nawet dziecko, odpowiednio do tego przygotowane, mogło Go przyjąć pod osłoną znaków Chleba i Wina.

Duch Święty przychodzi jako dar zwycięstwa Jezusa nad śmiercią. Nie jest zagrożeniem dla świata, dla rodziny, dla domu, dla babci...

Skąd wiemy, że nie jest zagrożeniem? – Szukając odpowiedzi na to pytanie i przysłuchując się dzisiejszemu fragmentowi Ewangelii według św. Jana, zauważamy, że Chrystus w dniu zmartwychwstania, mimo zamkniętych drzwi – uczniowie szczelnie się zamknęli z obawy przed Żydami – przychodzi do nich i staje pośrodku. Nie robi im scenki rodzajowej: Gdzieście byli, jak umierałem na krzyżu? Co sobie wyobrażacie? Przecież wam tłumaczyłem, mówiłem. – Nie. Pierwsze słowo, które przynosi, to słowo: Pokój wam! Przyjmijcie ukojenie dla waszych serc! Sprawy mają się dobrze, bo żyję i was nie opuszczę! Za chwilę Chrystus poda cenę, za którą ten pokój można w sercach ludzkich rozlewać, dawać siłę ludziom.

To powiedziawszy, pokazał im ręce i bok.

W apostołach budzi się reakcja serca, a jest nią radość. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana.

Jezus powtarza swoje słowa. Wie, że nieraz nie wystarczy powiedzieć człowiekowi: Przyjmij pokój, nabierz sił. Mówi więc po raz drugi: Pokój wam! Jeżeli w Biblii coś się podkreśla, to sprawa jest niezwykłej wagi. Często słyszymy, jak Jezus mówi: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam. To tak, jakby powiedział: Uwaga, mam wam coś ważnego do przekazania.

Pokój wam! Przyjmijcie dar pokoju. Świat go wam nie da. Nie dadzą współczesne bożki, którym niestety oddajemy hołd, przed którymi się kłaniamy. Wśród nich jednym z głównych jest chronolatria, czyli ubóstwianie czasu. Ciągle powtarzamy – nie mam czasu. Ganiamy i kłaniamy się bożkowi nie mam czasu. Innym bożkiem jest co o mnie inni powiedzą. Żyję tak, aby czasem o mnie nie powiedzieli czegoś, czego bym sobie nie życzył. Muszę uważać...

Współczesne bożki nie dadzą nam pokoju. Czy zapewni go nam gonitwa? Czy to, że gramy pod sąsiadów – co o mnie powiedzą – daje nam pokój? Tylko Bóg obdarza pokojem!

Prawda, przemawiająca dzisiaj z Liturgii Słowa, mówi o tym, że Bóg chce nas zapraszać na spotkanie z Sobą w szczególny sposób – eucharystyczny. Podpowiada nam, że aby pokój dostał się do serca, aby rzeczywiście odnowić moc Ducha Świętego w sobie, trzeba czuwać i wołać o Ducha, trzeba się o Niego modlić.

Raniero Cantalamessa, kaznodzieja papieski, mówiąc o Duchu Świętym, posłużył się porównaniem: Na drzewach siedzi cały pluton egzekucyjny wron – egzekucja zostanie wykonana w jeden sposób: oprócz tego, że ponuro kraczą, to jeszcze mogą zostawić ślad, pamiątkę na ciele człowieka. Ale wystarczy jeden wystrzał i cała chmara odlatuje. Wołanie z wiarą do Ducha Świętego tak samo pomaga ludzkiemu sercu i ludzkim myślom. Jest takim „wystrzałem” – jeżeli wołamy z wiarą, nie z ziewaniem, czy przysypianiem.

Wołanie z wiarą pozwala uwolnić moc Świętego Ducha, który w nas żyje od sakramentu chrztu. Jak uczy Kościół, jeszcze ściślej zjednoczył się z nami, opieczętował nas, w sakramencie bierzmowania. Trzeba czuwać i wołać. To nie jednorazówka. Nie pacierzyna, paciorek 5 minut przed snem – z przysypianiem, z myśleniem o tym, co jutro muszę jeszcze zrobić. Lepsza taka modlitwa niż żadna, ale co ona może dać?... Co chcemy uzyskać, kiedy tak gospodarujemy życiem i czasem, że wołamy do Boga 5 minut przed snem w najnędzniejszym czasie dnia?...

Liturgia przekazuje nam dzisiaj bardzo ważną prawdę. Uczniowie czuwali, byli wszyscy razem na tym samym miejscu, modlili się.

Mamo, tato, modlicie się razem za swoje dzieci?

Małżonkowie, modlicie się?

Dzieciaki, modlicie się o Ducha Świętego dla siebie, swoich rodziców?

Czy babcie modlą się za swoje wnuki, czy tylko je rozpieszczają? Jak mawiał śp. biskup Mieczysław Jaworski, babcia to niezły wynalazek .

Jeżeli nie ma czasu na wołanie o Ducha, nie ma sił do życia. Nie ma i nie będzie, bo świat nie da pokoju.

Duch Jezusa, Duch Zmartwychwstałego, udziela swoich darów w określonym celu. Nie po to, żeby zrobić z kogoś gwiazdę, idola, ale by człowiek napełniony darami ubogacał innych.

Św. Paweł mówi: Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra.

Duch, którego czerpiemy, przychodzi po to, aby pomagać nam znosić nieznośne nieraz życie poprzez ubogacanie się nawzajem. Dotąd ma sens korzystanie z darów, które daje nam Pan Bóg, dokąd służymy sobie nimi nawzajem. Różne są posługiwania. Można służyć człowiekowi skrobiąc ziemniaki i projektując katedry, byle wkładać w to serce i mieć świadomość, dla kogo się to czyni i od kogo te dary pochodzą. Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch.

Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus». Nikt bez pomocy Ducha nie może odkryć, że Jezus jest Panem. Skoro tak, to wołajmy o Ducha Świętego jak najczęściej, nie tylko dziś. Wołajmy o Ducha Świętego i nie bójmy się, że jak przyjdzie – a może przyjść w różnych okolicznościach, bo jest jak wiatr, wieje tam, gdzie chce, szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża – to nas skrzywdzi, okrzyczy, dołoży jeszcze trudów. Da siłę, żeby przez trudy przechodzić.

Panie Jezu, dziękujemy Ci, że w Świętym Duchu jednoczysz nas ze Sobą. Dziękujemy, że na nowo nas stwarzasz, napełniając swym Duchem i odnawiasz oblicze ziemi tak, jak darem tego dnia odnowiłeś swoją miłość, którą obficie nam rozdzielasz – szczególnie w Eucharystii.

Pozdrawiam w mocy Świętego Ducha –

ks. Leszek Starczewski